piątek, 31 sierpnia 2012

serce nie z kamienia


Dzisiaj od rana jakoś jesiennie za oknem.

Przypomniał mi się mój sweterek, który stworzyłam jeszcze na początku wiosny.

Ma on swoją małą historię...

Jego bazą był kaszmirowy, beżowy sweterek, który w sh zauroczył mnie przy pierwszym dotknięciu!
Jest tak miękki, że och ach ;d

Jednak pochodził chyba z działu dziecięcego, był strasznie króciótki, a  rękawki u mnie wyszły 3/4, więc szybko naprawiłam jego długość przecinając go w połowie i wszywając czarny pasek z innego swetra.

Świeciło pustką, więc poleciałam do sh po pierwszy lepszy i najtańszy sweter w kontrastowym kolorze i tak powstała finalna wersja.


Podoba się Wam taki motyw na bluzach i swetrach? :)

czwartek, 30 sierpnia 2012

a po przerwie sukienka!


Mojej kilkudniowej nieobecności na blogu raczej nie nadrobię. 

Jednak przyznam szczerze, że nie żałuję jej, bo pobyt nad morzem, który mam za sobą, bezapelacyjnie zaliczam do udanych!

Teraz wracam do rzeczywistości...

Pokażę Wam sukienkę, a właściwie tunikę, która powstała przed wyjazdem.
Bluzka z sh w sporym rozmiarze już od dawna czekała na jakąś przeróbkę!


Obcięłam rękawki, zwęziłam po bokach, wszyłam gumkę (co sprawiło mi trochę kłopotów)...




I w końcu wyszło!




A tu namiastka mojego pobytu nad morzem pod błękitnym niebem :)



Jednak wszystko co przyjemne prędko mija i oto jestem spowrotem.

czwartek, 23 sierpnia 2012

keep calm and hakuna matata

Dzisiaj krótka historia bluzki kupionej za grosze w sh ;)

Mój pomocnik - marker do tkanin 'edding 8040' 1mm





wtorek, 21 sierpnia 2012

asymetryczna spódnica

Spódnicę kupiłam już jakiś czas temu w sh za 1zł. 

Oryginalna długość, hmm - taka dość babcina, do połowy łydki. W pasie też musiałam ciut zwęzić.

Wzór może też nie zachwyca, ale taki najgorszy znowu nie jest.

Chciałam skrócić zwyczajnie, ale w końcu postawiłam  dla odmiany na asymetrię - z resztą ostatnio bardzo popularną w sieciówkach :)


Spódnicę położyłam tak, żeby boki przechodziły przez środek.
Zaznaczyłam sobie długość z przodu oraz z tyłu i... ciełam na oko...

Podwinęłam i gotowe!


Lubicie asymetrię w modzie?

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

(na)chustecznik

Mój pierwszy (na)chustecznik powstał... hmm dawno!  Znalazłam kiedyś w Internecie prosty tutorial.
Zero skomplikowanych czynności, więc do tutorialu nigdy nie wracałam :)
Pokażę Wam jak powstają moje etui na chusteczki. Ten egzemplarz powstał z myślą o uszytej ostatnio torebce ;)

Potrzebujemy:
- dwa kwadratowe kawałki materiału o boku 17cm,
- nożyczki,
- nici,
- maszyna do szycia bądź zwyczajna igła dla cierpliwych ;)


1. Nasze dwa prostokąty przykładamy do siebie prawymi stronami. Żeby nic się nie przesuwało można poprzypinać pomocniczo szpilkami.




2. Obszywamy nasz kwadrat wokół, zostawiając nie przeszyty fragment, który umożliwi przewrócenie naszego wytworu na prawą stronę :)
Można dodatkowo zabezpieczyć brzegi zyg-zakiem bądź overlockiem, jeśli ktoś nim dysponuje :)




3. Stebnujemy wokół, uważając żeby dobrze zaszyć fragment, przez który przewracaliśmy nasze dzieło na prawo.



4. Zaginamy kwadrat do środka tak, by części nakładały się na siebie tak jak na zdjęciu. Strona prawa znajduje się w środku. Pomocniczo można skorzystać ze szpilek ;)
Przeszywamy porządnie boki i znowu przewracamy na prawą stronę...




5. I już prawie możemy się cieszyć naszym gotowym (na)chustecznikiem. Jeszcze tylko 'wkład' w postaci 10 chusteczek higienicznych i... tadaaammmm! gotowe! ;D




Chętni mogą 'domontować' jakiś zatrzask bądź rzep, ale nie jest to konieczne ;))

Mam nadzieję, że opis jest w miarę zrozumiały i proszę wybaczyć niefachowe zwroty. Jak już Wam wiadomo - krawcową nie jestem.

Pozdrawiam w ten upalny dzień!

niedziela, 19 sierpnia 2012

dots

Inspiracja zaczerpnięta z The Beauty Department.

Szybki, łatwy i przyjemny sposób na odmianę na naszych szponkach :))

Potrzebujemy:
- ołówek z gumką
- szpilkę 'bez główki'
- lakiery do paznokci

Tak to wyszło u mnie - kropki szły jak leci, bez składu i ładu ;)


Chyba ujdzie?


TAGowy przerywnik

Zaledwie trzydniowa nieobecność, a tyle zaległości na mnie czekało na liście czytelniczej, że nie mogłam w to uwierzyć. W międzyczasie zostałam otagowana...

Cóż chyba nie mogłam tego uniknąć - w końcu tafiło i na mnie :) Zostałam otagowana przez tusenskonaa.

Zatem odpowiadam na pytania i zadaję swoje...

1. Jaki zapach kojarzy ci się z latem?
Zapach świeżo skoszonej trawy!
2. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
A raczej bez kogo... Bez otaczających mnie dobrych dusz :)
3. Czy czytałaś książkę, która na długo zapadła ci w pamięć? Jeśli tak, to jaką?
Potrafiłabym wymienić kilka takich książek. Jedna z ostatnich to "Kwiat pustyni" Waris Dirie, Cathleen Miller.
4. Codzienna pielęgnacja nie istnieje bez... no właśnie, czego?
Pasty do zębów!
5. Jaki widok jest w stanie momentalnie sprawić, że się uśmiechasz?
Szczery uśmiech innej osoby.
6. Adidasy czy szpilki?
Hmm... adidasy.
7. Czy odważnie i otwarcie mówisz znajomym/rodzinie o tym, że prowadzisz bloga?
Kto ma wiedzieć ten wie lub się dowie. Dopiero raczkuję z moim blogiem :)
8. Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?
A to można zdecydować się na jedno? Chciałabym znowu być dzieckiem! :))
9. Pierwsze słowo, które wpadnie ci do głowy po przeczytaniu tego pytania to...?
Obiad! Tak, właśnie się najadłam ;D
10. Jakie jest twoje blogerskie marzenie?
Być konsekwentną ;)

Moje pytania:
1. Film, który na długo zapadł Ci w pamięć?
2. Ulubiony kolor paznokci?
3. Spodnie czy sukienka?
4. Odkryłaś już w życiu swoją pasję czy nadal jej poszukujesz?
5. Ulubiona dobranocka z dzieciństwa?
6. Ulubiony owoc?
7. Biała, mleczna czy gorzka czekolada?
8. Piosenka do której wracasz, mimo że nowością nie jest?
9. Wiosna, lato, jesień, zima?
10. Jest coś, czego nie cierpisz?

Do TAGu zapraszam, ale jednocześnie nie zmuszam ;) :
oraz każdego, kto tylko ma na to ochotę ;)

środa, 15 sierpnia 2012

kolejny pierwszy raz


Były już pierwsze spodenki, pierwsza torba, a teraz przyszedł czas na pierwszy wszyty przeze mnie zamek :)

Torba powstała z dwóch zasłon, które kupiłam w sh - jedna za 6zł, druga za 1zł.

Swoją drogą second handy to kopalnie tanich i świetnych materiałów. Z moich zasłon powstała torebka - pierwsza taka z podszewką, spooorą kieszenią na zamek (na te cenniejsze rzeczy) i zapinana na guzik. Wierzcie mi, że sporo materiału jeszcze mi zostało :)

Taaaak, życie bez lumpeksów byłoby nudne!



Jest bardzo pojemna, nawet mój laptop się w nią mieści.

wtorek, 14 sierpnia 2012

by na rękach nie było nudno

Rzadko bawię się w tworzenie biżuterii, ale jakiś czas temu zaopatrzyłam się w sznurki na allegro i parę rzeczy zmajstrowałam. Głównie bransoletki.

Internet to źródło niesamowitych inspiracji i czasem aż chce się coś stworzyć.
Oto kilka z moich maszkar :))

ostatnia to tylko moja 'modyfikacja' gotowej bransoletki ;)
Pozostałe na czas robienia zdjęć gdzieś się zawieruszyły :))

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

bo w książce czasem można się zgubić

Irytujące jest poszukiwanie miejsca, w którym 'spauzowało' się lekturę. Każdy kto lubi czytać, wie o czym mówię.

A zakładka to dobra rzecz! Dziś pokażę Wam coś zarówno dla cierpliwych, jak i tych 'łatwowyprowadzalnych' z równowagi :) 

Zakładka nr 1.

Filcowe serduszko
Chciałam, żeby było tylko z filcu jednak słabo współpracowało z głównym zainteresowanym (czyt. książką). Wyciągnęłam, więc cienką tekturkę i podkleiłam od środka. Tym sposobem filc nie haczy o kartki.
Kształt może być dowolny, jedyna rzecz, o której trzeba pamiętać to kąt prosty dopasowujący się do rożka kartki.


Zakładka nr 2.

Kopertowe serduszko
Jedna zaklejona koperta = cztery zakładki!
Białe, kolorowe, wszystko jedno :)


Zakładka nr 3.

Też koperta.
Że niby ombre... 


A wszystko za sprawą Kasi, która ostatnio nie wiedziała, gdzie 'spauzowała' swoje czytadełko.

sobota, 11 sierpnia 2012

krzywa fartuchowa ekotorba

Że jest krzywa zobaczyłam dopiero na zdjęciach.
No tak... człowiek uczy się przez całe życie, następnym razem się poprawię. Wybaczcie :))

Mama podrzuciła mi fartuch zaraz po tym jak zobaczyła moją 'Pradę'. Natychmiast padło hasło "Przecież ja uwielbiam z takimi chodzić na zakupy. Zrób mi coś z tego." No i nie miałam nic do gadania!

No i jak na ironię powiedziała to krawcowa. W tym miejscu mogę się Wam przedstawić jako samouk podpatrujący mamę :)) Uczę się na błędach, nieraz coś zszywam, potem pruję i na nowo - albo dochodzę do celu albo tracę cierpliwość i 'dzieło' idzie do kosza.

A tak się prezentuje ekotorba mamy z fartucha. Polubiła ją od razu. Mimo jej krzywości i defektów. W końcu to tylko torba na zakupy, a nie żaden ekskluzywny dodatek do ubioru :)) 



A tak wyglądało poprzednie wcielenie ekotorby:


Tak czy siak dla mnie misja zakończona sukcesem. W końcu chodzi tu o zadowolenie użytkowniczki, a nie o ideały :))

piątek, 10 sierpnia 2012

urodowe DIY

Krótko i na temat. Maseczka typu 'peel off' na czarne kropy na nosie (czyt. wągry).

Potrzebujemy:
- żelatyna w proszku
- mleko (ok. 2 łyżek)
- naczynie
- mikrofalówka
- łyżeczka
- pędzelek lub palce do nakładania


Składniki do znalezienia niemal w każdym domu. Nawet jeśli czegoś zabraknie, wszystko wyżej wymienione jest łatwo dostępne w sklepie :)


Mleko (ok. 2 łyżki) podgrzewamy w mikrofalówce lub w kąpieli wodnej.
Wsypujemy ok. 2 łyżeczek żelatyny i intensywnie mieszamy. Przed nałożeniem na twarz ponownie delikatnie podgrzewamy jednym z dwóch sposobów.


Jak widać nie wyszła mi zbyt jednolita konsystencja... Jednak muszę przyznać, że moim zdaniem zadziałało tak jak miało zadziałać. Nałożyłam na te newralgiczne miejsca - nos, czoło, broda.
Po około 10-15 minutach, gdy wszystko wyschnęło zdjęłam w całości warstwę maseczki.

Najlepiej spisała się na moim czole i nosku :) Może cudów nie uczyniło, ale na pewno co nieco usunęło, wygładziło i pozostawiło przyjemną w dotyku skórę. 

Myślę, że to świetna alternatywa dla wszystkich lubiących maseczki typu 'peel off'. Na pewno nie zaszkodzi, a może komuś pomoże :))

To dosyć znana domowa maseczka, próbowałyście już?

czwartek, 9 sierpnia 2012

skarbonka w 15 minut

Może to dzisiaj niezbyt ekonomiczny sposób na oszczędzanie, ale ja swoją własną skarbonkę posiadam i stale dbam o jej zapełnianie.
Ta poniżej powstała z myślą o moim tacie. Jest to prosta i szybka metoda. Jedynym znanym mi sposobem na jej otwarcie jest rozbicie jej od dołu :)

Potrzebujemy:
- słoik
- klej
- sznurek
- kawałek materiału
- nożyk




Słoik zawsze się jakiś w domu znajdzie.

Klej Magic, jak widać na zdjęciu powyżej, kosztował 3,50zł. Nie jest to dużo, a klej jest uniwersalny i przydaje się do wielu rzeczy :) W tubce jest biały, natomiast po wyschnięciu staje się przezroczysty.

Sznurek naturalny kupiłam w sklepie typu 'wszystko za 2,99zł' i tyle też kosztował. Podejrzewam, że można kupić taki w pasmanterii, sklepie ogrodniczym lub w sklepie z narzędziami. Równie dobrze spisze się tutaj włóczka lub mulina.

Kawałek materiału żeby zasłonić wieczko. Najlepiej, jeśli kawałek nie będzie dokładnie takiej wielkości jak wieczko tylko za duży (opadający na szkło słoika), wtedy przy obwijaniu sznurkiem ładnie go przytrzyma i nie będzie szło tak łatwo otworzyć naszej skarbonki.

Nożyk do zrobienia otworu w wieczku na nasz cash :) Ja sobie trochę ułatwiłam życie zastępując wieczko okrągłą grubą tekturką, którą było mi dużo łatwiej przeciąć :)

Zbieracie tylko na koncie, w skarpecie czy może lubicie skarbonki tak jak ja? :))

wtorek, 7 sierpnia 2012

my other bags are Prada

Motyw zaczerpnięty oczywiscie z Internetu - bardzo popularny na ekotorbach. Myślicie, że przysłowiowe '5 minut' tego motywu już minęło?




użyłam markera do tekstyliów firmy 'edding' 1mm




Mi się podoba! To pierwsza uszyta przeze mnie ekotorba i pierwszy eksperyment 'markerowy'. Na ile trwały?
Jeszcze nie wiem... Okaże się :)

Podoba Wam się taki motyw?



poniedziałek, 6 sierpnia 2012

AllegLove cz. II


Jak już wspominałam w poprzedniej części 'AllegLove' nie tylko kupowanie na allegro jest moim uzależnieniem ;)

sprzedający jussstek

Allegro to dla mnie doskonały sposób na pozbywanie się moich ciuchów z szaf :)
Sprzedaję przeważnie dlatego, że mi się znudziły albo żeby zwyczajnie się czegoś pozbyć i zrobić miejsce na nowe szmatki.
A trochę grosza biednej studentce zawsze się przyda. Wiadomo.

Zdarza mi się sprzedawać także jakieś kosmetyki Avon'u. Jestem konsultantką i zdarza mi się zrobić niepotrzebne zapasy, których chcę się potem pozbyć. Zdarza się też, że jakaś klientka jest niezadowolona albo nagle zrezygnuje z zakupu, a mi robienie 'zwrotów' do Avon zwyczajnie się nie opłaca.

Ostatnio powystawiałam też sporo ciuszków drogiej K. Wróciła z UK, nawiozła tych 'szmat' (;p), albo w nich nie chodziła albo chce się po prostu czegoś pozbyć, bo ma tego za dużo, a z niektórych delikatnie mówiąc 'wyrosła'. ;D

Chętnych zapraszam do przejrzenia moich przedmiotów TUTAJ ;)
Może coś Wam przypadnie do gustu, wiele rzeczy sprzedaję w symbolicznych cenach :)
Wszystko staram się dokładnie opisywać, więc myślę, że można mi zaufać, a świadczą też o tym pozytywne komentarze i ocena na 5 w każdej kategorii ^^
Każdy z Was, kto zdecyduje się na zakup i napisze w 'wiadomości do sprzedającego', że poznał mojego bloga może liczyć na jakiś miły gratis w postaci czegoś  handmade'owego bądź Avon'owego. A więc zapraszam serdecznie :)

Sprzedaję między innymi:

niedziela, 5 sierpnia 2012

oliwkowe ombre - podejście pierwsze

W tytule powinno widnieć jeszcze hasło 'i szokująca pomarańcza'...

To moje pierwsze podejście do ombre. Trzecie do barwników.
Pierwsze mało pamiętam, bo było parę ładnych lat temu. Drugie było barwieniem, a właściwie wzmacnianiem koloru kurtki, którą męczyłam zgodnie z instrukcją na opakowaniu :). 

Tym razem zrobiłam wszystko po swojemu i na zasadach 'a co tam! co wyjdzie to wyjdzie'.

Potrzebujemy:
- 'delikwenta', którego chcemy barwić
- miska/garnek
- barwnik
- woda
- ocet
- sól 

Ja wytargałam z mojej magicznej skrzynki białą koszulkę, która czekała na ratunek z powodu przebarwień.
No i postawiłam na oliwkę.


1. Nie chciałam gotować. Nalałam do miski trochę gorącej wody z kranu.
(na opakowaniu zaleca się emaliowane naczynia, bawiłam się w plastiku i przeżyli wszyscy - łącznie z michą ;) )

2. Wsypałam cały barwnik i łyżkę soli. Wymieszałam.

3. Zanurzyłam bluzkę, prawie do połowy. No.. i moim oczom ukazała się natychmiast pomarańczka!
To wina koloru barwnika czy czego? Wie ktoś?


4. Stopniowo ją wynurzałam w odstępach 10-20 minut. Raczej na zasadzie 'kiedy mi się przypomni'.

5. Spłukałam wodą, aż przestała 'puszczać' kolor.

6. Wypukałam w wodzie z odrobiną octu.

7. Wypłukałam w wodzie z płynem do płukania.

A potem już tylko suszenie i efekty:


Nie dokładnie o takie ombre mi chodziło, ale cóż - zawsze to jakaś nowość :) Nada się do czegoś?

Aaa tak, jeszcze jedno! Używajcie rękawiczek! Nie chcielibyście widzieć teraz moich dłoni. ;D

sobota, 4 sierpnia 2012

AllegLove cz. I

Allegro - każdy zna. Ale czy każdy korzysta?

Ja na pewno tak! I obawiam się, że 'bywanie' tam należy do moich przyjemnych uzależnień ^^
Moja rola nie ogranicza się tylko do kupowania, ostatnio całkiem sporo sprzedaję :)


kupujący jussstek

Moja historia z allegro zaczęła się od kupna laptopa, więc z grubej rury. Czułam mały dreszczyk emocji. Bałam się, że coś pójdzie nie tak. Udało się. Klikam na nim do dziś :)

A później to już poszło z górki... oszalałam na punkcie licytacji ;D tak, tak wszystko z głową..

Mogę się pochwalić moją dumą - suszarką Philips HP4992 z jonizacją, powystawowy model w stanie idealnym, wylicytowana za jakieś 34zł + przesyłka ^^ której cena po przeszukaniu Internetu waha się w granicach 160zł - (uwaga!) 240zł

A więc warto licytować! Trzeba tylko pamiętać o pozytywnych komentarzach sprzedawcy. Ja nigdy nie licytuję u sprzedawców, którzy mają sporo negatywów lub neutrali i nigdy u takich, którzy mają konto 'zerowe'.

A mój najświeższy zakup na allegro z opcją kup teraz prezentuje się tak:
(opłacało się, u mnie w okolicach chcieli za te barwniki po 3zł od saszetki!)

barwniki 1,09zł/szt.  tasiemka 1,99zł   sprzedawca: kokonekpl
To teraz trzeba coś nimi zdziałać :)

ostatnie tchnienie tubki

Każdy w swojej łazience, kosmetyczce lub na półkach ma kosmetyki w tubkach. Stoją sobie pionowo, a my wierzymy, że to zapewnia możliwość wykorzystania ich do samiutkiego końca. 

Okazuje się, że nie! Okej, w przypadku rzadkich kosmetyków, takich jak żele pod przysznic lub peelingi - tak. Gorzej idzie już z kremami do rąk, twarzy czy innymi gęstszymi produktami.

Pokażę Wam mój sposób na 'ostatnie tchnienie kosmetyków', który podkradłam kiedyś mojej K. :)

Potrzebujemy:
- wykańczającego się delikwenta
- nożyczki


Przecinamy równo w połowie... 
ciach ciach


Niektórzy na tym etapie zostawiają kosmetyk i wydobywają go paluszkami. Ja uważam, że stały dostęp powietrza nie jest wskazany, a kosmetyku czasem zostaje całkiem sporo, więc działam dalej...


Jak widać mimo tego, że żel stał pionowo to w górnej części zostało sporo kosmetyku. Wydobywam go palcami lub łyżeczką i przenoszę do dolnej części. Resztunie wycieram chusteczką, tak żeby górna część pozostała czyściutka.


No! i całkiem tego sporoooo, a wycisnąć się wcześniej nie dało ani odrobiny ;D
Górną część nakładam na dolną - zero śmieci, żadnej części z opakowania nie wyrzucamy.


W efekcie końcowym uzyskujemy zgrabną tubeczkę, która znowu 'działa'. Teraz dużo prościej wycisnąć z niej żel. W ostatniej fazie mogę ściągac górę i mazać palcami ;)

Takie pomniejszone tubki są praktyczne nie tylko ze względu na ułatwienie wydobywania kosmetyku, ale również ze względu na wielkość, co szczególnie sprawdza się w przypadku kremów do rąk, które zazwyczaj nosimy ze sobą w torebkach itp.

A Wy? Jak radzicie sobie z resztkami? Leci opakowanie do kosza? Czy akcja - reanimacja? :)